Wymowa „Ferdydurke” http://ferdydurke.klp.pl/a-5758.html  Witolda Gombrowicza – drugiej powieści, którą uznałem za odpowiadającą tematowi prezentacji – nie jest jednak aż tak optymistyczna. Podejściem do zagadnienia buntu różni się zresztą od wszystkich wcześniej omawianych przeze mnie lektur. Przede wszystkim dlatego, że jej główny bohater, Józio Kowalski, buntuje się przeciw czemuś, czego sens z początku trudno uchwycić – tak zwanej Formie. Pojęcie to określa sposób zachowania i wyrażania siebie, jaki przyjmujemy w kontaktach z poszczególnymi ludźmi. Myślę, że warto byłoby odnieść to do naszej obecnej sytuacji, bowiem między mną – mówcą, a szanownymi paniami – czyli oceniającymi mnie słuchaczkami, także wytworzyła się pewna forma, która na przykład mi nakazuje zachowanie możliwie najbardziej rzeczowego tonu wypowiedzi, i to pomimo zdenerwowania, które ustawicznie chwyta mnie za gardło. Skoro więc udało się nam nieco obłaskawić straszną formę, wróćmy do 30-letniego już Józia, który wciąż nieokreślony i nieukształtowany, na początku powieści zostaje gwałtem wepchnięty w formę uczniaka i poddany wychowawczej obróbce „upupiania”, czyli dziecinnienia. To pierwsza z trzech przygód, jakie go spotykają. W każdej z nich przeciwstawia się „byciu takim, jakim go widzą”, usiłuje zachować swą autentyczność. W szkole walczy „(…) aby utrzymać dystans wobec (…) dwóch ścierających się [tu] ideałów: niewinnych Chłopiąt i wulgarnych Chłopaków. Na stancji, w domu Młodziaków – aby utrzymać niezależność wobec wyznawanego tu mitu nowoczesności, a zarazem nie dać sobie przyprawić „gęby” staroświeckości. [natomiast] W dworku [Hurleckich] – aby nie ulec mitom społeczno-klasowym.” I praktycznie cały czas jest w swym buncie osamotniony – wszyscy wokół niego tkwią bowiem w jakiejś formie, nawet towarzyszący mu przez większość przygód Miętus zdradza słabość do formy folwarcznego parobka. Koniec końców Józio ponosi klęskę – ani skończona powszechną bójką walka na miny w szkole, ani kompot u Młodziaków, ani też romantyczna ucieczka z Zosią nie uwalniają go na stałe od groźby wszechobecnej formy. Świadomy daremności swych trudów, ostatecznie stwierdza, że „nie ma ucieczki przed gębą, jak tylko w inną gębę”, bo łamiąc jeden stereotyp, natychmiast uruchamiamy następny. http://www.muzeumgombrowicza.pl/pl/glowna