Postać Makbeta każe więc zweryfikować wcześniejsze stwierdzenie, że buntujemy się dla udoskonalenia siebie i świata. Jak się okazuje, czynimy to także dla nasycenia własnych ambicji, o czym wiele możemy się jeszcze dowiedzieć z powstałej przeszło 140 lat temu „Zbrodni i kary”, powieści mistrza prozy psychologicznej Fiodora Dostojewskiego. Przedstawia ona historię Rodiona Raskolnikowa – skrajnego indywidualisty, który mimo zamieszkiwania w tętniącym życiem Petersburgu zdaje się być zupełnie sam. Ten były student prawa jeszcze w trakcie nauki stworzył teorię różnicującą ludzi na dwie kategorie: pospolitych i wyjątkowych, którym nadał prawo dokonywania w imię rozwoju ludzkości zbrodni zgodnych z ich własnym sumieniem. Raskolnikow miał siebie samego za jednostkę wybitną, potrzebował jeszcze tylko potwierdzenia tego w czynie – morderstwo starej lichwiarki żerującej na nędzy takich jak on nieszczęśników było dobrą do tego okazją. Wyrażało sprzeciw w istocie bardzo wrażliwego młodzieńca wobec takiego porządku społecznego, który tolerował wyzysk i ubóstwo. Myślę, że było także buntem Raskolnikowa przeciw upokorzeniu, jakiego on – człowiek we własnym mniemaniu nieprzeciętny – doznawał, żyjąc w skrajnej biedzie, i można się tylko zastanawiać, w jakim stopniu na decyzji o zabiciu lichwiarki zaważyło pragnienie wzięcia odwetu za własne niepowodzenia.

. W każdym razie morderstwo, na które ostatecznie się zdobył, także zrujnowało jego psychikę. Okazało się, że był w stanie zabić, ale nie potrafił już udźwignąć ciężaru winy; przegrał z własnym sumieniem, którego nie uwzględnił, gdy przed zabójstwem dokonywał prostego rachunku: „To tylko jedna wesz”. Dodatkowo popełniona zbrodnia wzmogła poczucie wyobcowania, jakie towarzyszyło Raskolnikowowi odkąd uwierzył, że jest lepszy od większości ludzi. Jego postać to już drugi przykład tego, że bunt może łatwo zwieść na manowce, nawet gdy decyduje się na niego ze skądinąd szlachetnych pobudek. Dostojewski nie poprzestaje jednak na tej nauczce – na ostatnich kartach powieści pisze bowiem o wewnętrznej przemianie Raskolnikowa, po przyznaniu się do zabójstwa zesłanego na katorgę: „Ale zmartwychwstał i wiedział o tym, czuł to w pełni, całym odnowionym jestestwem (…)”. Autor przekonuje więc, że do samego końca możemy o sobie decydować, czemuś się sprzeciwić, nawet gdy z pozoru wydaje się, że na zmiany jest już za późno.